Aktualności:

SMF - Just Installed!

Menu główne

Star Trek: Lower Decks

Zaczęty przez Q__, 02 Sie 2023, 01:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

#31
Recenzji cd.:
https://www.youtube.com/watch?v=ooJrqUzA7bk - Major Grin/Nitpicking Nerd

Q__

#32
Czas na kilka słów o LD "Something Borrowed, Something Green".
Zaczyna się kolejną sekwencją z okrętem zniszczonym przez tajemniczy statek, tym razem oriońskim. W sumie najmniej ciekawą z dotychczasowych, choć można uśmiechnąć się słysząc o kodeksie pirata, który nakazuje kraść nawet pomysły.
Potem nie jest lepiej. Niby fabuła rozwija się bardziej logicznie, niż we wcześniejszych odcinkach - nie gna na skróty, nie popada w przesadę (może poza wątkiem sztyletów w ramieniu Mariner i pewnymi drobiazgami), ale problemem jest tło robiące za danie główne, czyli obraz kultury oriońskiej. Jest on bowiem po prostu niespójny, w przeciwieństwie do portretów kultury klingońskiej, wolkańskiej, cardassiańskiej czy nawet romulańskiej w wersji z TOS. Tj. chaotycznie wymieszane zostały elementy feudalne (mające chyba symbolizować mafijne nowobogactwo), klasyczno-pirackie i gangsterskie (kluby nocne, szkoleni zabójcy), oraz sado-maso (obracające feromonalną niewolę w płaskie żarty na pograniczu dobrego smaku). I mimo tego teoretycznego bogactwa motywów nie dowiadujemy się w efekcie o Orionach niczego ciekawego.
Dobrze, że przynajmniej siostra D'Vany o b. ziemsko brzmiącym imieniu D'Erika dokonała samoporwania, chcąc zwabić siostrę na ojczystą planetę, i zmierzyć się z nią w pojedynku, rodem z popkulturowych klisz dot. samurajów, ninja i syndykatów zawodowych zabójców, by udowodnić, że lepsza z niej kilerka i księżniczka mafii*, co wnosi do fabuły choć odrobinę emocji, choć raczej oczywiste jest, że skończy się wybuchem siostrzanych uczuć, i potwierdzeniem jak bardzo nasza Tendi kocha życie w GF.
Paradoksalnie na tym tle atrakcyjniej wypada B-plot, w ramach którego panowie Brutherford ;) początkowo przeżywają przyjacielską sielankę, by przewidywalnie pokłócić się o drobiazg, a w końcu pogodzić grając w Holodecku dwu Twainów (w stylu TNG) i dwu Mozartów (w stylu "Amadeusza"), a między jednym a drugim pomagając wypracować - trochę inaczej, niż zamierzali, a w tradycji komediowej dyplomacji z INS - kompromis pomiędzy Freeman a pewnym Chalnothem - to taki gatunek znanych z TNG anarchistów - w sprawie badania jednej mgławicy - jak wiemy z wczesnego ORV takie rutynowe badania potrafią budzić mocne emocje ;). Bo pobrzmiewa tam echo wątków obyczajowych i komizmu w tradycji DS9 (kojarzą się m. in. Miles z Julianem) i ORV.
Podsumowując 2+, może 3-, co jest oceną niską jak na epizod bez jawnych bzdur czy buraków, ale co robić skoro teoretyczna główna atrakcja okazała się tak mało atrakcyjna?

* Tak, mamy kolejną arystokratkę w załodze.

ps. A to już zapowiedzi odcinka 4x05. Zdjęcia:
https://trekmovie.com/2023/09/25/preview-empathalogical-fallacies-with-first-images-from-star-trek-lower-decks-episode-405/
https://blog.trekcore.com/2023/09/new-star-trek-lower-decks-images-empathalogical-fallacies/
https://treknews.net/2023/09/25/preview-star-trek-lower-decks-405-empathalogical-fallacies/

Opis:

Empathalogical Fallacies — A trio of Betazoids cause chaos on the Cerritos.
Written by Jamie Loftus.
Directed by Megan Lloyd.


Lwaxana razy trzy - tak to wygląda...


Q__


Q__


Q__

#36
Zapowiedź odcinka 3x06. Zdjęcia:
https://trekmovie.com/2023/10/02/preview-parth-ferengis-heart-place-with-first-images-from-star-trek-lower-decks-episode-406/

Opis:

Parth Ferengi's Heart Place — The Cerritos visits the Ferengi homeworld.
Written by Cullen Crawford.
Directed by Brandon Williams.


Wiadomo też, że gościnnie pojawią się Rom i Leeta.

Q__


Q__

#38
McMahan obawia się, że LD grozi cancelacja po piątym sezonie:
https://www.cinemablend.com/interviews/amidst-franchise-changes-star-trek-lower-decks-mike-mcmahan-worried-perspective-shows-future
https://trekmovie.com/2023/10/04/mike-mcmahan-calls-on-fans-to-help-keep-star-trek-lower-decks-from-facing-the-same-fate-as-prodigy/

ps. Czas na kilka zdań o LD "Empathalogical Fallacies". W zasadzie jest to powrót do korzeni, czyli do pilota, tylko zamiast malowniczej plagi zombies mamy średnio malowniczą indukowaną telepatycznie plagę imprezowych zachowań, o której spowodowanie - rozdzierana tęsknotą za wolkańskim poukładaniem - T'Lyn posądza goszczące na pokładzie, a zachowujące się jakby bal trwał, betazoidzkie dyplomatki. Sporo czasu upłynie, załoga - z wyjątkiem sekcji ochrony, o czym dalej - zdąży zmienić się w bandę Tilly z wiadomego odcinka DISCO (tego z noszeniem szklanki w zębach), a oburzone posądzeniem Betazoidki zdążą ujawnić się jako agentki badające sprawę tajemniczego statku, opanować mostek i skierować Cerritosa najkrótszą drogą na swój ojczysty świat - cóż z tego, że ma ona wieść przez Romulańską Strefę Neutralną, zanim T'Lyn odkryje, że źródłem problemu jest ona sama, a Mariner - choć też imprezowością dotknięta - przekona ją, że nie ma za czym tęsknić, bo kapitan, który karnie odesłał ją do GF sam zachował się nielogicznie.
W B-plocie natomiast Boimler, zmagający się z poczuciem podporucznikowskiej odpowiedzialności, zostaje - za sprawą Rutherforda - skierowany na prowadzone w ekranowanej (widać i przed telepatią) części statku ćwiczenia dla ochrony, które okazują się mieszanką wieczorku poetyckiego i gry w kalambury, bo nigdy nie wiadomo co się w tej służbie przyda, a dbałość o dobrostan załogi to część obowiązków.
Oba wątki spotykają się w finale, gdy ochrona unieszkodliwia agentki (przydaje się tu i poezja, której powtarzanie chroni umysł przed telepatycznym atakiem). Po czym, już za porozumieniem wracających do zdrowych zmysłów stron - a ku rozczarowaniu patrolujących Romulan - Cerritos zostaje skierowany na ich ojczysty świat okrężną drogą.
Da się z tego wyciągnąć kilka typowo Trekowych morałów, można też się uśmiechnąć raz czy drugi gdy doktor Migleemo walczy z Replikatorem, ale jest to chyba najsłabszy odcinek sezonu, jak dotąd...
Z tym, że do docenienia autoironiczna wymiana zdań:

Mariner: Why am I yelling?
T'Lyn: This crew is always weird and yelling.


Q__


Q__


Q__


Q__

#43
I jeszcze klip z nadciągającego odcinka:
https://www.youtube.com/watch?v=IGPD__g8rJs
https://trekmovie.com/2023/10/11/watch-badgey-returns-in-clip-from-thursdays-star-trek-lower-decks/

ps. Czas na zdań parę o LD "Parth Ferengi's Heart Place".
Zaczyna się od tego, że jako kolejny zostaje zniszczony przez tajemniczą jednostkę statek Ferengi. Ponieważ zaś ataki te destabilizują szlaki handlowe Rom i Leeta, jako władcy Ferenginaru rozpoczynają przyspieszone negocjacje akcesyjne z UFP, które prowadzi nieznany nam dotąd admirał (przybyły na USS Toronto - cd. miejskich nazw, a że okręt większy od Cerritosa, to i po większej miejscowości nazwany) wspomagany przez kapitan Freeman. Tymczasem czwórka podporuczników dostaje za zadanie zdobycie aktualizujących danych do (rzekomo mitycznego) przewodnika turystycznego (przywodzącego na myśl tyleż bedekery, którymi posługiwał się Ijon Tichy, co Trekowe wydawnictwa typu "Klingon for the Galactic Traveler").
Przy czym - zgodnie z tytułem serii - B-plot wysuwa się na plan pierwszy, a nawet rozgałęzia na trzy wątki. Rutherford i Tendi (miło ich widzieć znów sparowanymi) udają parę nowożeńców, co jest dla nich źródłem podwójnej konfuzji - raz z racji sporej nieśmiałości, dwa - gdy okazuje się, że może im to zostać poczytane za próbę wyłudzenia promocyjnych korzyści dla młodych par i b. surowo ukarane. Przy czym seria ich dość zabawnych, ale i nieco nudnawych perypetii kończy się podwójnym happy endem - unikają demaskacji (w ataku ;) odwagi wrabiając nieco doktora Migleemo, który był gotów zburzyć ich legendę) i wracają na Cerritosa, gdzie ich niewątpliwa erotyczna więź znajduje nerdowskie ujście w formie wspólnej pracy i fachowych dyskusji (tak im najwyraźniej jest dobrze, choć widz chciałby czegoś więcej).

Z kolei Mariner źle się czuje jako poważny młodszy oficer, i chętnie wróciłaby na ścieżkę autodestrukcji i degradacji. Jednak rozmowy ze - znanym z wcześniejszych odcinków - ferengijskim kumplem (który, wbrew gatunkowemu stereotypowi, wychodzi na jej prawdziwego przyjaciela) i - sprowokowana przez samą Beckett bójka - odgrywają rolę psychoterepeutyczną (odnotujmy, że po raz kolejny Mariner tego potrzebuje!) i pozwalają jej pozbierać się do kupy.
Boimler, natomiast, odkrywszy - nieznane już w Federacji - przyjemności reklam, kryptoreklam, seriali policyjnych i biurowych sitcomów, choć początkowo podchodzi do oglądanego z dystansem badacza, rychło popada w uzależnienie od TV, z którego zostaje brutalnie wyrwany przez lokalne siły porządkowe (wezwane przez Ransoma, który najwyraźniej lubi tego podporucznika, ale lubi się też nad nim pastwić).
Negocjacje akcesyjne, natomiast, prowadzą do serii samoośmieszeń i samoupokorzeń zbyt pewnego siebie admirała (którym para monarsza Ferenginaru wyraźnie się bawi), ale kończą się szczęśliwie, gdy inicjatywę przejmuje Carol, która szachrując jak prawdziwy Ferengi (i tym samym okazując szacunek dla miejscowej kultury) doprowadza je do szczęśliwego, satysfakcjonującego obie strony finału.
Tu, zapewne, znajdą się chętni hejtować, że ciemnoskóra pani kapitan poradziła sobie tam, gdzie samiec gotów był zawieść, ale ja skłonny jestem nad takim ukłonem w kierunku ducha czasu przejść do porządku dziennego, bowiem istotnych problemów z omawianym odcinkiem - który delikatnie przywrócił mi wiarę w bieżący sezon - upatrywałbym gdzie indziej.
Jasne, trudno nie docenić sposobu w jaki Amerykanie śmieją się tu z własnego - choć w kosmos rzutowanego - przemysłu rozrywkowego i kultu komercji (poza TV, mamy wyszydzenie hotelowych eventów, randkowych reality shows i przemysłu ślubnego, bo to otacza skonsternowanych D'Vanę i Samanthana), a nawet z goniącego za zyskiem macierzystego CBS-u (podawane na admiralską cześć jedzenie flotowe czy quarkowe Starfleet Experience - wyraźna kpina z licencjonowanych Trekowych atrakcji). Można się też uśmiechnąć słysząc o, pasujących do obrazu Wielkouchych z DS9, muzeach hazardu i łapownictwa, czy oglądając Bibliotekę Narodową będącą de facto zamaskowanym salonem dabo, oraz ścianę płaczu... za straconym dochodem. Cieszą też takei'owe "Oh my" wplecione w dialog, wzmianka o pechowej klasie Oberth (ostatnią degradację Mariner zaliczyła po rozbiciu jednego), czy rozbudowujące kanon słowa o podwodnych kopalniach Ferenginaru (czegoś przypominają się wolfe'owe pomysły, by Trekowi ultrakapitaliści zaczynali jako kanibalistyczne kijanki) oraz o tym, że przyziemno-sybarytyczny gatunek upierzonego doktorka popchnęła między gwiazdy chęć poszukiwania nowego, bardziej wykwintnego, jedzenia (co jest b. w duchu LD). Mamuśka Beckett także zasługuje na pochwałę, okazując się godną następczynią - zdolnego wczuć się w innokulturową mentalność - Rikera z "A Matter of Honor" i potrafiących twardo negocjować Kirka z Picardem. Ale po raz kolejny zamiast ciekawego obrazu Obcej cywilizacji dostajemy dość naskórkowe - choć w pełni zasłużone - biczowanie ziemskiej.
Ponadto dalszy przebieg fabuły zdaje się podważać sugestię z końcówki Deep Space Nine (wzmocnioną jeszcze słowami butnego Flotowego negocjatora) o tym, że Ferenginar czekają, czy wręcz już spotkały, ostre reformy, bo w zasadzie wszystko jest po staremu (może z wyjątkiem otwarcia na członkostwo w UFP). Zamiast obrazu przemian dostajemy więcej Ferengi jokes.
Niemniej na interesującą, choć drugoplanową, postać wyrasta Rom, zdolny zarówno cwaniaczyć, jak i prostolinijnie chcieć wstąpić do Federacji, a przy tym wykazujący się dużym sprytem. Wygląda na to, że brat Quarka, niczym historyczny Klaudiusz (i mlody klingoński kitumba z NV/P2) tylko udawał głupiego, czy raczej nieporadnego, czekając na swój monent.
Tak czy siak, jednak, choć po raz pierwszy od początku sezonu dobrze się bawiłem, nie mogę dać wyższej noty niż standardowe 3-/4.

ps. Skoro o Romie mowa... Ekipa TrekYards też mu się przygląda...
https://www.youtube.com/watch?v=FKjX03DnslY