Aktualności:

SMF - Just Installed!

Menu główne

Star Trek: Strange New Worlds

Zaczęty przez Q__, 01 Sie 2023, 00:28

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

#15
Ciekawe pytanie... Z pewnością Dick i Ellison się znali (światek SF nie jest w końcu tak duży) i razem* pod amerykańską Nową Falę podwaliny kładli...

* https://en.wikipedia.org/wiki/Dangerous_Visions

ps. Ciekawostka a propos "Dangerous Visions" - wykonawcą testamentu Ellisona jest pewien znany Trekerom (i nie tylko) pan ;):
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Dangerous_Visions

rs

Wśród wtórnych pomysłów obecnego sezonu SNW bez wątpienia są Lanthanites. Pomysł jest kopią postaci Guinan, przedstawicielki gatunku El-Aurian. Z tą różnicą, że Guinan była uchodźczynią, znalazła ona na Ziemi nowy dom, po zagładzie (asymilacji jej gatunku). Początkowo była ona po prostu partnerem do dysput z Picardem, wykorzystaniem w TNG ówczesnej gwiazdy. Pelia wykazuje wiele podobieństw do Guinan - zarówno z TNG jak Picarda. Jest kosmitą, która od wieków mieszka na Ziemi. Tak  jak Guinan pomaga Picardowi, który cofnął się w czasie, Tak u Pelii szukają pomocy Kirk i La'an Noonien-Singh. Wygląda to na kopiuj-wklej. Poza tym - jak na razie - obecność Lanthanites na Ziemi nie ma żadnego sensu. Trudno powiedzieć, czy twórcy mają jakiś pomysł na ten gatunek, czy po prostu z lenistwa popełnili kopiuj-wklej z trochę wcześniejszego serialu. Może jednak mają pomysł, czemu ten gatunek przybył na Ziemię i jaki miałby być jego wkład w historii ludzkości. Na razie nie ma  to większego sensu

Q__

#17
Cytat: rs w 09 Sie 2023, 16:35Wśród wtórnych pomysłów obecnego sezonu SNW bez wątpienia są Lanthanites. Pomysł jest kopią postaci Guinan, przedstawicielki gatunku El-Aurian.

Tak. Wspominałem w czasie podcastu, że jak już chcą kopiować, mogli wymyślić po prostu nową El-Auriankę. Z drugiej strony, tyle się już Obcych, ich agentów (Gary Seven) i innych dziwnych postaci (Flint) po przeszłej Ziemi w Treku plącze, że czy jedna więcej tak naprawdę robi różnicę? (A i większa ilość gatunków żyjących znacznie dłużej - czy, jak Ocampa, krócej - niż my nie powinna być w świecie ST zaskoczeniem...)

ps. Odnotujmy jeszcze, że Dave Cullen dla obecnego sezonu SNW b. niełaskawy:
https://www.youtube.com/watch?v=VH-5p8K3160
https://www.youtube.com/watch?v=eP562IHk8D0
https://www.youtube.com/watch?v=vFpybTYervU
https://www.youtube.com/watch?v=x4Nifj0XOQM
(Aż dziw biorąc pod uwagę, jak wynosił pod niebiosa trzeci sezon PIC.)


rs

Wracając jeszcze do odcinka Tomorrow and Tomorrow and Tomorrow to łatwo zgadnąć, że nawiązuje on do The City on the Edge of Forever. Dylemat moralny jest jednak nie taki sam. Z punktu widzenia alternatywnego Kirka, to zrobił to co powinien, wybrał lepszy świat niż swój własny, choć w tym miejscu można zadać pytanie, czy jest to uczciwe wobec ludzi z jego rzeczywistości. Oglądać zachody słońca to jedno, ale część - i to pewnie spora - społeczności, po prostu nie ma swojej alternatywy w tej rzeczywistości, która przetrwa.
 La'an Noonien-Singh wie, że dobry i podobający się jej człowiek musi zostać unicestwiony, aby istniał taki świat jaki ona zna. Alternatywny Kirk zgadza się, że jej rzeczywistość jest lepszy niż jego, co przywrócić jej linię czasu. Mogła ona mieć nadzieję, że Kirk z jej uniwersum będzie taki sam jak ten, w którym się zakochała. Mogła mieć nadzieję, że uda się jej odnowić relacje z mężczyzną znanym z innego czasu. Dylemat moralny przed którym stanęła La'an jest jednak łatwiejszy niż ten, przed którym stanął Kirk. Dopiero rozmowa na końcu odcinka uświadomiła jej, że rzeczywistość jest inna i jest jedyną osobą, która pamięta tamtego Kirka. Kirka, którego już nie ma.

rs

Among the Lotus Eaters jest rozczarowujący, gdyż jest dosyć przewidywalny. Dla mnie odcinek ma jeden plus - jego tytuł  jest nawiązaniem do Odysei. W obecnej kulturze, gdzie coraz mniej się wie, coraz mniej pamięta z dawnej europejskiej kultury jest to mały, ale jednak plus. Oczywiście  sama akcja nie ma wiele wspólnego z Homerem, u którego ci, którzy jedzą lotos znajdują się w błogim stanie, zapominając o przeszłości i nie chce wracać do domu (1). Odyseusz kazał sprowadzić swoich, którzy zjedli lotos, aby wrócili do domu. Historia ma drugie dno - wszyscy towarzysze Odyseusza zginęli w w trzech pierwszych latach jego wędrówki (2), a pozostanie na wyspie mogło przedłużyć im życie.
Nawiązanie do The Cage jest słabiutkie.
1 - Odyseusz podczas wędrówki, po opuszczeniu greckiej oikumeny spotyka same potwory, którzy nie są ludźmi, a ich obyczaje są nieludzkie. Obok  Lotofagów, którzy są weganami, spotyka ludożerców: Cyklopów, Lajstrygonów, Scyllę i Charybdę, Syreny i bogów: Kirke, Eol i Kalipso, którzy też praktykują nieludzkie (czyli niegreckie) obyczaje. W świecie Homera poza Grekami nie ma prawdziwych ludzi  - z wyjątkiem Feaków.
2 - Jak wiadomo wędrówka Odyseusza trwała 10 lat. Z czego 7 mieszkał u Calipso (7.259)

Q__

#21
Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:21Dylemat moralny jest jednak nie taki sam.

Celna obserwacja. Tam wybierał ktoś z zewnątrz, tu - jak w VOY "Timeless" - ktoś z wewnątrz, choć z dalece mniej egoistycznych pobudek. Najbardziej to chyba przypomina sytuację z DS9 "Children of Time", gdzie zdecydował Odo.

Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:21choć w tym miejscu można zadać pytanie, czy jest to uczciwe wobec ludzi z jego rzeczywistości.

Przy podobnych nadpisaniach zawsze takie pytanie pada. Wygląda na to, że miał rację Asimov, który w swoim "Końcu Wieczności" uczynił temporalne nadpisania zabawą - de facto - zamordystów i psychopatów.

Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:21La'an Noonien-Singh wie, że dobry i podobający się jej człowiek musi zostać unicestwiony, aby istniał taki świat jaki ona zna.

I jej dylemat jest właśnie dylematem TOS-owego Kirka z "The City...". To dodaje jej późniejszej arii z "Subspace Rhapspdy" drugie, jeszcze mroczniejsze, niż tylko miłosne cierpienia, dno.

Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:50jego tytuł  jest nawiązaniem do Odysei. W obecnej kulturze, gdzie coraz mniej się wie, coraz mniej pamięta z dawnej europejskiej kultury jest to mały, ale jednak plus. Oczywiście  sama akcja nie ma wiele wspólnego z Homerem, u którego ci, którzy jedzą lotos znajdują się w błogim stanie, zapominając o przeszłości i nie chce wracać do domu

Prawda, i to, że nawiązanie jest cenne (mimo wszystko), i że jest skrajnie pretekstowe (sprowadza się do faktu niepamiętania).
Bardziej już sytuacja na Rigel VII przypomina tę z "Przenicowanego świata" Strugackich, gdzie też była trapiąca całą populację zaburzająca myślenie przypadłość, i wolna od niej elita. (Z tym, że tam sytuacja owa została przez ową elitę z premedytacją zorganizowana.)

Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:50Odyseusz podczas wędrówki, po opuszczeniu greckiej oikumeny spotyka same potwory, którzy nie są ludźmi, a ich obyczaje są nieludzkie. Obok  Lotofagów, którzy są weganami, spotyka ludożerców: Cyklopów, Lajstrygonów, Scyllę i Charybdę, Syreny i bogów: Kirke, Eol i Kalipso, którzy też praktykują nieludzkie (czyli niegreckie) obyczaje. W świecie Homera poza Grekami nie ma prawdziwych ludzi  - z wyjątkiem Feaków.

Co dość ironicznie współgra z ST, w którym mamy dość często oświeconą UFP i barbarzyńców poza jej murami...

ps. Ja natomiast cofnę się do epizodu "Under the Cloak of War"... Zgon klingońskiego ambasadora w nim wpisuje się w jeden ciąg ze śmiercią Kodosa z rąk własnej córki, sytuacją, w której kapitan Grigory z fanowskiego Potemkina zabijał tubylczego watażkę-ludobójcę, a kapitan Allen z takiegoż Antyllusa wpędzał w śpiączkę villaina. Ba nawet z momentami gdy Picard strzelał do matki Obcych pasożytów, czy do drugiego siebie, zakończonymi śmiercią przeciwników pojedynkami Worfa, czy chwilą, gdy Mercer wymazywał Prię z historii. Przy czym po rewatchu widzę w tym jednak - w przeciwieństwie do sporej części z w/w scen - zabójstwo w afekcie (nawet jeśli doktorek wcześniej rozważał dokonanie go); raz - M'Benga był jednak przez swoją późniejszą ofiarę fizycznie zaatakowany (co prawda w intencji zmuszenia do słuchania, nie - poważniejszej), dwa - wojenne traumy cały czas w nim siedziały (i nadal siedzą), trzy - świadomość, że Dak'Rah jest cynicznym oportunistą, a nie skruszonym grzesznikiem, też musiała swoje dołożyć. Gdyby miała to być zbrodnia planowana - jak słusznie zauważył Tyr Anasazi tłumacząc, gdy występował w roli podejrzanego, że wbrew pozorom nie jest mordercą - w rzeczywistości hi-tech znalazłyby się na to znacznie lepsze, mniej oczywiste, sposoby.
Przy czym oznacza to sytuację poniekąd podobną "In the Pale Moonlight", czyli taką, w której bohater - choć winny - wychodzi na mniej winnego, niż się na pierwszy rzut oka zdaje. Zapewne po to, by widownia mogła nadal go lubić. Paradoksalnie - w/w czyny picardowe były drastyczniejsze...

ps. 2. Kolejna porcja recenzji ep. 2x10:
https://www.youtube.com/watch?v=5m-yqDEt7oc - TrekYards 2
https://www.youtube.com/watch?v=ZnDzJW5BFHU - TrekYards 3
https://www.youtube.com/watch?v=bxnpWd700YQ - Major Grin/Nitpicking Nerd
https://www.youtube.com/watch?v=v6MmVnYSoL4 - Steve Shives

I okołoodcinkowy podcast TM:
https://trekmovie.com/2023/08/11/podcast-all-access-returns-from-stlv-to-review-the-star-trek-strange-new-worlds-season-2-finale/

rs

Cytat: Q__ w 12 Sie 2023, 23:30Children of Time


Przy podobnych nadpisaniach zawsze takie pytanie pada. Wygląda na to, że miał rację Asimov, który w swoim "Końcu Wieczności" uczynił temporalne nadpisania zabawą - de facto - zamordystów i psychopatów.

[/quote]
Tak, w sumie tak. U Asimova nikt nie lubi techników, co w sumie jest przejawem wyjątkowej hipokryzji, bo ci tylko realizują polecenia innych

"Miałem w aktach od bardzo dawna podanie o związek, a gdy potem osiągnąłem stanowisko Młodszego Kalkulatora, wyznaczono mi ją. Była to dziewczyna z tego samego Stulecia, z 575. Nie widziałem jej oczywiście aż do zawarcia związku (...)  tamtej określonej Rzeczywistości miała umrzeć młodo, a z żadnym z jej odpowiedników nie mogłem zawrzeć związku. Najpierw przyjmowałem to filozoficznie. Przecież to właśnie dzięki jej krótkiemu życiu mogłem żyć z nią bez szkodliwego oddziaływania na Rzeczywistość (..) Przebadałem jej Biografię, ale sam, bez pomocy wydziału Biografowania. Jesteś pewnie zaskoczony. To było wykroczenie, ale zupełnie błahe w porównaniu ze zbrodniami, jakie popełniłem później. Tak, właśnie ja, Laban Twissell. Starszy Kalkulator Twissell. Trzy razy przychodził i mijał ten moment w fizjoczasie, w którym przez pewne proste posunięcie mogłem zmienić jej osobistą Rzeczywistość. Wiedziałem, że żadna tego rodzaju Zmiana przeprowadzona z powodów osobistych nie zyska akceptacji Rady. Zacząłem się jednak czuć osobiście odpowiedzialny za jej śmierć. Widzisz, to był jeden z motywów mojego późniejszego działania. Zaszła w ciążę (...) Moja analiza Biografii wskazywała, że dziewczyna umrze przed porodem, a więc nie uczyniłem nic, by ciążę przerwać. Była szczęśliwa i chciałem, żeby taka pozostała. Patrzyłem więc tylko i próbowałem się uśmiechać, gdy powiadała mi, że czuje, jak budzi się w niej życie. Lecz nastąpił przedwczesny poród... Nie dziwię się, że tak patrzysz. Miałem dziecko. Własne dziecko. Prawdopodobnie nie znajdziesz innego Wiecznościowca, który mógłby to o sobie powiedzieć. Popełniłem więcej niż wykroczenie, poważne przestępstwo, ale to jeszcze nic. Nie spodziewałem się tego. Urodziny i związane z nim problemy stanowiły dziedzinę, w której miałem niewielkie doświadczenie. W panice przestudiowałem na nowo Biografię i odkryłem, że dziecko może żyć w rezultacie mało prawdopodobnego rozdwojenia wątku, którego przedtem nie dostrzegłem. Zawodowy Biografista nie przeoczyłby tego, ja zaś popełniłem błąd, ufając zbytnio w swoje umiejętności. Ale co mogłem teraz zrobić? Matka zmarła, jak przewidziano i w przewidziany sposób. Siedziałem w jej pokoju przez cały czas dozwolony przez kartę przestrzenno-czasową, skręcając się z bólu, tym silniejszego, że przecież przez rok z górą z całą świadomością czekałem na jej śmierć. W ramionach trzymałem swego i jej syna. Tak, pozostawiłem go przy życiu. (...) Oddałem je pod opiekę właściwej organizacji i wracałem, kiedy się dało (w ścisłym następstwie czasowym, zsynchronizowanym z fizjoczasem), by dokonywać niezbędnych wpłat i patrzeć, jak chłopiec rośnie. W ten sposób minęły dwa lata. Regularnie sprawdzałem Biografię chłopca (teraz przyzwyczaiłem się już do łamania tego właśnie prawa) i byłem zadowolony, widząc, że nie ma oznak szkodliwego wpływu na istniejącą wówczas Rzeczywistość z prawdopodobieństwem do około 0,0001. (...) Po upływie dwóch lat Radzie Wszech Czasów przedstawiono konieczność Zmiany, która zahaczała o 575 Stulecie. Mnie, jako promowanemu ostatnio na Zastępcę Kalkulatora, polecono przeprowadzenie Zmiany. Była to pierwsza Zmiana, którą powierzono wyłącznie mnie. Oczywiście byłem dumny, ale jednocześnie się bałem. Mój syn był obcy w Rzeczywistości. Trudno było oczekiwać, by miał odpowiedniki. Przygnębiała mnie ta myśl o jego przejściu do niebytu. Pracowałem przy Zmianie i pochlebiałem sobie, że wykonałem zadanie bez zarzutu. Pierwsze w życiu. Ale uległem pokusie. Uległem tym łatwiej, że już nie było to dla mnie nic nowego. Stałem się zatwardziałym przestępcą, recydywistą. Badałem nową Biografię mego syna w nowej Rzeczywistości, pewny tego, co znajdę. Lecz wtedy, przez dwadzieścia cztery godziny bez jedzenia i bez snu, siedziałem w swoim gabinecie, walcząc z zamkniętą Biografią, szarpiąc ją w rozpaczliwym wysiłku, by znaleźć błąd. Nie było błędu. Następnego dnia, odkładając decyzję Zmiany, przygotowałem kartę przestrzenno-czasową przy użyciu prymitywnej metody przybliżenia (mimo wszystko Rzeczywistość nie miała trwać długo) i wszedłem w Czas w punkcie odległym o trzydzieści lat od urodzin mojego syna. Miał wtedy trzydzieści cztery lata, czyli tyle co ja. Przedstawiłem się jako daleki krewny, wykorzystując swą znajomość rodziny jego matki. Nic nie wiedział o swoim ojcu, nie pamiętał z dzieciństwa moich odwiedzin. Pracował jako inżynier aeronautyczny. Wiek 575 specjalizował się w kilku rodzajach podróży powietrznych (i nadal się specjalizuje w bieżącej Rzeczywistości), a mój syn był szczęśliwym i wartościowym członkiem tego społeczeństwa. Ożenił się z gorąco zakochaną w nim dziewczyną, lecz nie mieli dzieci. Dziewczyna ta nie wyszłaby w ogóle za mąż w Rzeczywistości, w której mój syn by nie istniał (...) Następnego dnia złożyłem wyliczenia wraz z moimi zaleceniami Zmiany. (...)– To wszystko?
 Twissell szepnął: – Nie, najgorsze... najgorsze, że... Odpowiednik mego syna istniał. W nowej Rzeczywistości istniał... jako paralityk od czwartego roku życia. Czterdzieści dwa lata w łóżku, w okolicznościach, które uniemożliwiały mi zastosowanie techniki regeneracji nerwów z 900 Stulecia albo nawet bezbolesne zakończenie jego życia. Nowa Rzeczywistość istnieje. Mój syn znajduje się w niej nadal w odpowiedniej części Stulecia. To ja mu to zrobiłem. To mój umysł i mój komputapleks odkryły dla niego to nowe życie i moje słowo zarządziło Zmianę. Popełniłem dla niego i dla jego matki wiele zbrodni, lecz ten ostatni czyn, jakkolwiek ściśle związany z moją przysięgą Wiecznościowca, zawsze wydawał mi się moją największą zbrodnią, prawdziwą zbrodnią".

rs

Cytat: Q__ w 12 Sie 2023, 23:30
Cytat: rs w 12 Sie 2023, 09:21Dylemat moralny jest jednak nie taki sam.

Celna obserwacja. Tam wybierał ktoś z zewnątrz, tu - jak w VOY "Timeless" - ktoś z wewnątrz, choć z dalece mniej egoistycznych pobudek. Najbardziej to chyba przypomina sytuację z DS9 "Children of Time", gdzie zdecydował Odo.
Children of Time to jeden z bardziej dwuznacznych moralnych odcinków DS9, a zrzucenie na Odo odpowiedzialności za wymazanie 8 tysięcy istnień było zabiegiem łatwym - ludzie dla niego byli obcym gatunkiem, do tego dochodziłojego uczucie do Kiry.
Paradoksalnie uczucie do Kiry okazała się ważne dla pozytywnego dla ludzkości zakończenia wojny z Dominium...

Q__

#24
Cytat: rs w 13 Sie 2023, 10:33Tak, w sumie tak. U Asimova nikt nie lubi techników, co w sumie jest przejawem wyjątkowej hipokryzji, bo ci tylko realizują polecenia innych

Toteż nie tylko ich miałem na myśli, ale całą instytucję Wieczności.

BTW. Na podobnej zasadzie w dawnych wiekach unikano katów, a do dziś niektórzy podobnie traktują policjantów, jest to więc hipokryzja z życia wzięta.

Cytat: rs w 13 Sie 2023, 11:35zrzucenie na Odo odpowiedzialności za wymazanie 8 tysięcy istnień było zabiegiem łatwym

Z drugiej strony stanowiło też swoisty hint, pokazanie do czego zdolni są nawet dobrzy Zmienni. Z trzeciej - jest to swoisty rasizm, sugestia, że gatunek Odo jest jakby zły z natury (wpisujący się też w to, co pisałem o UFP i barbarzyńcach*).

* Czyli w schemat mogący budzić poważne nawet wątpliwości, choć zarazem - nie da się ukryć - i b. roddenberry'owski.


Q__

#26
Cytat: Smok.Eustachy w 13 Sie 2023, 13:0720 odcinków w sezonie?

Ilość w tradycji klasycznego ST, byłbym za :). Oby tylko w końcu się w tej ilości i epizody na dawną miarę zaczęły trafiać...

ps. Jeszcze jedna recka finału sezonu:
https://fanfilmfactor.com/2023/08/13/strange-new-worlds-wraps-up-the-best-character-driven-season-of-any-new-era-streaming-trek-series-with-hegemony-editorial-review/

Q__


Q__

#28

rs

Cytat: Q__ w 13 Sie 2023, 13:05Z trzeciej - jest to swoisty rasizm, sugestia, że gatunek Odo jest jakby zły z natury (wpisujący się też w to, co pisałem o UFP i barbarzyńcach*).

Postrzeganie obcych jako nieludzi, którzy są inni niż my, a przez to opisując ich opisujemy samego siebie było obecne w kulturze greckiej. W źródłach pisanych od Homera, ale było to też wcześniej.
Stąd w Odysei przypisuje się obcym ludożerstwo, weganizm, kazirodztwo. Dobrze to pokazuje opis wyspy Cyklopów w Odysei: "Płynęliśmy dalej ze smutkiem w sercu, aż przybyliśmy do ziemi dzikich, nie znających prawa Kiklopów. Oni to tylko zdają się na bogów nieśmiertelnych, własnymi rękami ani roślin nie sadzą, ani nie orzą, wszystko u nich nasiewne rośnie i nieuprawne, pszenica i jęczmień, a winna latorośl niesie wino z bujnych gron, które im deszcz dzeusowy podlewa. Nie masz u nich zgromadzeń ani do narad, ani do sądów, mieszkają na szczytach gór wysokich, w głębokich jaskiniach, każdy stanowi prawo dla swych dzieci i żon i nawzajem się o siebie nie troszczą".
Przedstawienie obcych jako antytezy ludzi (nas) obecne było nie tylko w kulturze greckiej - także np. w Beowulfie. Star Trek idzie za tą tradycja. Pokazując obcych pokazują ludzi, a przynajmniej takich jakimi mają się stać w optymistycznej wizji Gene Roddenberry`ego