Ursula LeGuin i jej "uspołeczniona" fantastyka ;-)

Zaczęty przez Q__, 02 Sie 2023, 13:24

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__


Q__


Q__


Q__


Q__

I jeszcze (sporo) recenzji Le Guin z bloga Charliego:
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-swiat-rocannona/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-planeta-wygnania/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-miasto-zludzen/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-slowo-las-znaczy-swiat/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-lewa-reka-ciemnosci/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-wydziedziczeni/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-cztery-drogi-ku-przebaczeniu/
http://charliethelibrarian.com/ursula-k-le-guin-czarnoksieznik-z-archipelagu/

Epitafia dla tej Autorki, które mi się wygooglały:
https://reason.com/2018/01/26/rip-ursula-k-le-guin-author-of-one-of-th/
https://lithub.com/what-ursula-k-le-guin-meant-to-me-four-writers-remember/

I fragment "Fantastyki i futurologii", w którym Lem analizuje "The Lathe of Heaven" (znane u nas jako "Jesteśmy snem"):

"Na przykładzie dwu innych utworów SF (powstałych ostatnio) można dostrzec, jak sensy całościowe, których nośnikiem jest fabuła, dążą do obrony jej ,,nienaukowej fantastyczności". Myślę o utworze The Lathe of Heaven Ursuli LeGuin oraz o A Time of Changes Roberta Silverberga. Zestawienie ich jest o tyle instruktywne, że to, co się powiodło Ursuli LeGuin, nie udało się Silverbergowi: sęk w tym, że jeżeli utwór j e s t w intencji przenośnią, to tym samym m u s i być uwikłany w problem sensowny.
W The Lathe of Heaven stopione są dwa paradygmaty: bajki o daremności spełniania życzeń i (typowy motyw SF) – kontinuum światów równoległych.
George Orr (którego nazwisko jest bodaj trawestacją alternatywy ,,either or") może swoimi snami zmieniać rzeczywistość, lecz ten dar nie podlega jego świadomej woli. Toteż Orr, przerażony zmianami, jakie sny jego powodują w świecie, chciałby się swej mocy pozbyć, wbrew leczącemu go psychiatrze, ów bowiem czyni sobie z Orra narzędzie przekształcania świata (zresztą ze szlachetnymi intencjami). Niemniej skutki prób melioracyjnych są opłakane. Przeludnienie udaje się zlikwidować, lecz dzięki pladze raka, co pochłania 5/6 ludzkości. Na Ziemi zapanuje pokój, ale zjednoczenie jej wywoła inwazja z Kosmosu. Inwazja okaże się niewojenna, lecz ,,Inni" na stałe pozostaną wśród ludzi. Problemy rasowe znikną, bo znikną rasy, ale przez to sczeźnie też Mulatka, którą kochał Orr. Transakcje, w jakie bohater wikła się wraz ze swym psychiatrą, tylko początkowo przypominają wzorzec bajki o złośliwie spełniających się życzeniach. Niekonsekwencja utworu w tym, że ograniczenia roboty światonaprawczej nie są wewnętrzną, logiczną koniecznością narracji, lecz zostają w nią wprowadzone z z e w n ą t r z. Aby uwierzytelnić zło życzeniowych transakcji, autorka zrazu przyczyną ich zawodności nazywa podświadomość śniącego, albowiem, jak znakomicie powiedziano w powieści, ,,nikt nie śni humanitarnie!". W samej rzeczy, marzeń sennych, adresowanych do ogółu z pozycji spolegliwego opiekuństwa, nikt jakoś nie miewa. Lecz techniczne sposoby zastosowane przez psychiatrę pozwalają z czasem okiełzać podświadomość; pojawia się wtedy następny szkopuł: już nie przez to fatalne są skutki meliorystycznych ingerencji, że rodzi je nieobliczalna podświadomość, lecz przez to, że rozmaite postaci dobra pożądanego nie są współwykonalne. Tak dochodzi do obiektywizacji ograniczeń projektów światonaprawczych: rzeczywistość jest zbyt skomplikowana, aby i w pełni świadomy ludzki umysł mógł jej skutecznie nadać kształt upragniony – sposobem bezbolesnym i nieszkodliwym. Książka ta nosi niejakie ślady wpływów twórczości Dicka, zwłaszcza jego ,,kosmopolitycznych" koncepcji. Nie poddaje się jednak tej impregnacji całkowicie: chaos ulega okiełzaniu w epilogu, na przekór Dickowi, który wszelki manewr ratowniczy uznałby za niedopuszczalny; podług Dicka, chaos musi zwyciężać zawsze i ostatecznie. Środki narracyjne Ursuli LeGuin są tedy dość podobne do Dickowych; tajemnicza zrazu ,,władza snów nad jawą" ulega pseudoracjonalizacji dzięki chwytowi z rekwizytorni SF: sny nie zmieniają jawy, one ,,tylko" przemieszczają realność z jednego przedziału ,,kontinuum równoległych uniwersów" w inny. Otóż te środki, tj. rekwizyty i didaskalia, są u Dicka i u Le Guin podobne, lecz ,,nadawane" przesłania różnią się od siebie mocno. Bohater Le Guin ugina się pod moralnym brzemieniem odpowiedzialności niezawinionej, bo moc własnej podświadomości dolega mu rozpaczliwie; myśl taka nie przyszłaby nawet do głowy żadnemu z bohaterów Dicka. Chaos stanowi dla Dicka stan straszliwy, lecz urzekający; rozsadzanie światów z powolną metodycznością wykonuje on wciąż od nowa, jakby związany samobójczym rytuałem; dla autorki amerykańskiej natomiast chaos jest zagrożeniem wyzbytym wszelkiej urokliwości. Utwory takie mówią nam coś o sprawach ultymatywno-bytowych; ze względu na to właśnie rehabilitacja na wokandzie empiryzmu jest im zbędna – musi stanowić niepoważne ni przypiął, ni przyłatał. Empiryczny fałsz artykułuje rzetelne przeświadczenia ontyczne sposobami aluzji i alegorii."


Niby dickoidalność, oniryzmy, filozofia, a wniosek Mistrza, iż rzecz jest o tym, że nie należy naprawiać świata na siłę.

Q__

Za Drixem, z Kanału Fantastycznego, Kołodziejczak o światach Le Guin:
https://www.youtube.com/watch?v=u-7zMElWM2U

Jest i appendix (więc go dorzucę) - Kandel o pracy nad Jej książkami opowiada:
https://www.youtube.com/watch?v=EvqX8MQjFXc

Q__