Stargate

Zaczęty przez Q__, 02 Sie 2023, 01:09

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

Rowan J Coleman kontynuuje nową, szerszą, retrospektywę SG:
- SGU
https://www.youtube.com/watch?v=T8pc5cKaNDA

Q__

Drix przypomina, że dziś rocznica premiery SG-1.


Okolicznościowo dorzucę:
https://screenrant.com/stargate-sg1-cast-what-happened-where-now/

Q__

Tym razem za Drixem. Rowan J Coleman -  w ramach kontynuacji nowej, szerszej, retrospektywy SG - o tym, czy SG jest bardziej optymistyczne, niż Trek:
https://www.youtube.com/watch?v=lRXEJL99Iqs

Q__

Retrospektywa SG-1 Rowana J Colemana - wersja skomasowana i skrócona:
https://www.youtube.com/watch?v=GA6V-WVKeRw

Q__

Przypomnienie postaci pułkownika Reynoldsa, dowódcy SG-3:
https://www.youtube.com/watch?v=XlZPi420b5s

Q__

Drix informuje, że po dłuższym video o ST, Kołodziejczak szykuje kolejne, o SG:
https://www.youtube.com/watch?v=lSH7rH2sypg

Q__

Za Drixem. O tym, jak działają Gwiezdne Wrota:
https://www.youtube.com/watch?v=Icfoq2Zu9Us

Q__

#37
Drix przypomina, że dziś 30 rocznica premiery oryginalnego filmu "StarGate":
https://www.facebook.com/story.php?story_fbid=944080557752153&id=100064506526756
https://www.gry-online.pl/newsroom/gwiezdne-wrota-maja-30-lat-okrzykniete-przez-krytykow-nedznymi-ok/zd2b306

Swoją drogą nie wiem czemu krytycy tak orzekli... Przecież Emmerich nie dał się wtedy jeszcze poznać jako tandeciarz, co by mogło tłumaczyć uprzedzenia...

I tu nam się kawałek dyskusji rozwinął:

Drix
Blade Runner tez dostał po głowie na premierę.
A ile ludzi wieszczyło upadek Star Wars.


Q__
I TMP obrywało, choć świetnie zarabiało...
Krytycy jednak i kiedyś wyroczniami nie byli..
.

Drix
O i kolejna porażka która stała się kultowa:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Co%C5%9B_(film_1982)

Q__


Q__

Za Drixem. Recenzja oryginalnego filmu SG z perspektywy lat:
https://seczytam.blogspot.com/2024/11/gwiezdne-wrota-1994.html

Q__


Q__


Q__


Q__

#43
Zachęcony linkiem od xetnoinu, powtórzyłem sobie odcinek SG-1 "Window of Opportunity".
W zasadzie jest to odegranie b. znanego ("Dzień świstaka", TNG "Cause and Effect") motywu, ale realizacja jest mocną stroną tego epizodu.
Począwszy od niespodzianki, jaką jest wrzucenie bohaterów w sam środek akcji - "Obcy" (cudzysłów, bo wiadomo, że od Ziemian pochodzi) wprowadzony po raz pierwszy (i jedyny), a pokazany jak stary znajomy, pętla czasowa - ukazana dość jednoznaczne, ale bez dodatkowych wyjaśnień. Przez prawdopodobieństwo psychologiczne (mimo słynnych scen humorystycznych: gra w golfa, jazda na rowerze, żonglowanie) - bohaterowie przechodzą wszelkie fazy, od zaskoczenia, poprzez niecierpliwe próby przekonania kolegów (a zwł. generała) do swoich racji, i badanie fenomenu od strony (technobełkotliwo-)fizycznej, swoiste załamanie objawiające się głupawką, po znalezienie rozwiązania, z pomocą, odszyfrowującego starożytny język, Daniela. Aż po finał, łączący perspektywę fantastyki naukawej ;) z humanistyczną, gdy poznajemy motywacje - wcale nie tak złego - "antagonisty" (nieimperialistycznej wersji Annoraxa, można rzec), a Jack rozwiązuje sytuację tyleż odwołując się do zgromadzonej po drodze wiedzy, co do wspólnoty doświadczeń i swoich własnych najgłębszych emocji (po raz pierwszy od dawna mamy tu wątek jego mierzenia się ze śmiercią syna, stanowiący kontynuację istotnego motywu oryginalnego filmu). I wisenkę na torcie, którą stanowi - nigdy nie zaistniała w finalnie obowiązującej wersji historii, a przez samego pułkownika post factum przemilczana - a jednak pamiętana i przez niego, i przez widownię - efektowna demonstracja uczuć O'Neilla do Carter. (Ciekawe czy ktoś policzył fanfiki, które się w efekcie zrodziły?)
Gdzie psychologizowanie - o miłości, o stracie, o rozpaczy każącej rzucić wszystko na jedną szalę, o tym co nas kształtuje i napędza, ale i o tym, co chętnie byśmy zrobili, gdyby nie obawa przed konsekwencjami, czy zwykłe konwenanse - obecne w tle pozornie lekkiej fabuły, wydaje się najistotniejszą częścią całości, i dodaje jej b. szlachetnego smaku.
Przy czym, mimo powagi poruszanych spraw, to nie jest koturnowe TNG czy B5, to jest lekkie, pogodne przez większość czasu, dojrzałe SG-1, co jednak nie stanowi wady. Po prostu taki jest charakterystyczny dla tej serii klimat. Zresztą nie przeszkadza to tej opowieści, a raczej jej głębszym treściom, w tkwieniu w widzu długo po obejrzeniu.
A właśnie, gdy o związkach z innymi seriami mowa. Sytuacja wyjściowa trochę przypomina tę ze Strażnikiem Wieczności w TOS, gadgety, którymi posługuje się Malakai mają plastikowy wygląd rodem z GQ. A kamienny komputer skopiowany został potem w LD "In the Cradle of Vexilon" (o czym była już chyba mowa). Zaś wątek wyjścia z pętli czasu przez kumulację działań i zdobywanej wiedzy w - również znakomitym - DW "Heaven Sent". No i godne Treka bełkotanie o podprzestrzeni tam mamy - co stanowi chyba celowe nawiąznie, bo SG zwykle trzyma się bardziej realnej fizyki, a minimum to pozoruje.
Warto też odnotować, że tu właśnie Joseph Malozzi, twórca klasycznych serii SG - oraz Dark Matter - wprowadził siebie jako autora in universe.

ps. A to o w/w odcinku sądzą inni:
https://www.gateworld.net/sg1/s4/window-of-opportunity/
https://reactormag.com/the-stargate-rewatch-sg-1-season-four/

EDIT:
Zacytuję trzy kolejne serwerowe wypowiedzi xetnoinu stanowiące komentarze do mojej w/w wypowiedzi:

1.
Fantastyczna recenzja świetnego odcinka

2.
Kiedyś miałem jakąś z kimś dyskusje i namawiałem do tego odcinka i pamiętam pisałem dlaczego to jest lepsze od dnia świstaka. Ale nie pamiętam swoich argumentów. Tylko ze namawiałem. Recki nigdy nie pisalem raczej.

3.
W przejazdach dzisiejszych autobusowych przypominałem sobie odcinek pętlowy w SG1 i w Supernatural.
Oba orbitują wokoło wzorca czyli legendarnego Dnia świstaka.  Tego nie mam sił powtarzać :)
Oryginał ma ciekawą cechę. Jest opowieścią tak skutecznie zakamuflowaną komedią obyczajową, że wiele osób zapomina że to przede wszystkim s-f. Przy czym oczywiście nie chodzi w nim o wyjaśnianie zjawiska ale jak jego mechanika wpływa na bohatera. A taki tym s-f to najlepsze s-f.

W Dniu świstaka historia toczy się wokół próżności i zarozumialstwa głównego bohatera. Jego chyba 38 pokazanych dni to rodzaj odkrywania przed samym sobą siebiw i jakaś droga do odkupienia.  Można ten film jednak i odebrać komiksowo czyli doszukać się złola tej historii, który wsadził naszego bohatera w pętlę.  W Dniu świstaka pozornie go nie ma, ale kompozycja scen pokazuje jednak co innego. To agent ubezpieczeniowy którego bohater nie rozpoznaje jest w pierwszej i ostatniej pętli i stanowi klamrę wszystkich iteracji.

Odcinek pętlowy w SG czerpie z Dnia świstaka samo sedno pomysłu. Ale myk polega na tym że RDA nie zasłużył sobie na pokutę ani los niekończących się powtórzeń. Mało. Ze 12 planet wraz z RDA jak się okazuje zostaje zamrożonych w tym jednym wiecznym dniu.
Odcinek SG1 stawia na szachownicy rzeczywistego złola. Mamy też przyczynę techniczną czyli kamienny komputer Pradawnych. Wadliwy. A nasz złol myśli że go naprawi i ...
Tu jest sedno tej wersji opowieści. On chce przywrócić ukochanej życie. To bardzo ludzkie, humanistyczne. I bardzo niezłolowate i bardzo nie w nurcie serialu międzyplanetarnej  przygody. A jednak.  RDA jako Hiob jest tu obłędny. On sympatyzuje ze  złolem obsługującym maszynę. Bo też stracił ... syna. I to wybrzmiewa w kontekście całego serialu, całej drogi życiowej pułkownika.

Odcinek SG1 jest lepszy od oryginału Dnia Świstaka bo po pierwsze lepiej tu wybrzmiewa aspekt tego obnażenia bohaterów. Ich cierpienia i odkupienia .  Po drugie to w ramach s-f jest kompletne. Mamy maszynę czasu o jakimś mechanizmie działania i mamy postać która uruchamia cały proces. Jest sprawca.
W Dniu świstaka te elementy za przemilczane i zamiecione pod dywan.
A teraz Supernatural i jego odcinek pętlowy
On koresponduje też wprost do Dnia swiataka ale trzeba pamiętać że trzeci sezon to jeszcze pomysł na taki procedural slasher z istotami nadprzyrodzonymi
I pomysł na ten odcinek to praktycznie odwrócenie pomysłu z SG
W SG w pętli nikt nie ginie a motorem zdarzeń jest przywrócenie żony desperata archeologa do życia.
Tu odwrotnie.
Jeden z braci widzi wkoło codziennie kolejne śmierci swojego brata. Slasherowy humor kolejnych wymyślnie idiotycznych śmierci które stają się przerywnikiem powtarzalnym jak poślizg na skórce od banana.  Ten sprytny zabieg odwraca naszą uwagę od zlokalizowania złola i mechanizmu pętli.
Okazuje się nim jakiś potworniak, którego gatunek zapomniałem nazwy,  istota tworząca pętle i iluzje. I on jest zwierzyną w polowaniu braci Winchester.
W tym momencie szalony pomysl by pokazać te pętlę zupełnie inaczej prowadzi do drugiego etapu tej historii. Nieznanego w Dniu świstaka ani w odcinku SG1 z pętlą. Powstaje bowiem tu sytuacja że zlol wygrał. W tej pętli w wyniku jej zakończenia jeden z braci definitywnie umarl. Wtedy ten starszy zaczyna wuelomiesueczne poszukiwania i polowanie na zlola - istotę sprawcę pętli i śmierci brata.
Ofiara (osierocony brat) staje się praktycznie oprawcą dla sprawcy ..
Popada w obsesję
W finale jest konfrontacja osieroconego brata i tegoż stwora, któremu chyba zbrzydła ucieczka. Przywraca do życia zmarłego brata. Cofa zdarzenia z wielu miesięcy do punktu pętli.
Puenta jest zrozumiała tylko w kontekście poprzednich odcinków. Zlol zauważa że obsesja brata to chyba jednak nie jest tylko żal po zmaum bracie ale rodzaj nadopiekuńczości wobec niego.
I najdziwbiejsze w tym jest to że ten złol ma rację.
Odcinek pętlowy z Supernatural trochę jednak gubi rytm  w trzecim akcie.  Jest nadal świetny ale nie ma w sobie tej równowagi jak odcinek w SG1.
Ach
To tyle z na żywo szybkich przemyslen po świetnej recenzji @Q__
Film Dzień Świstaka i te dwa odcinki tasiemców telewizyjnych to jednak dowody że można zrobić SF obyczajowo, z pomysłem i głębszym przemyśleniem mimo we wszystkich trzech przypadkach komediowej natury opowieści.
I ten sam pomysł mozna doskonale zaadaptować do uniwersum i sporo z tego wyciągnąć.
A. Nie podałem tytułu
3x11 Mystery Spot
To pętlowy Dzień świstaka w Supernatural

Q__