Interstellar - SF wg Nolana

Zaczęty przez Q__, 13 Paź 2023, 15:22

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

Kontynuacja z:
https://muzeum.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3786&page=2

Są najwidoczniej rzeczy, do których wraca się co jakiś czas, by sprawdzić czy są tak złe, jak się ostatnio zapamiętało. Wygląda na to, że dla mnie takim czymś jest film "Interstellar" po który ponownie sięgnąłem (zarywając nawet w tym celu kawałek nocy). Cóż, muszę wycofać się ze wcześniejszych słów, że jest to durne współczesne blockbusterzydło (bo z tej parafii są tylko scena ucieczki przed falą na pierwszej odwiedzonej planecie i karykaturalna postać doktora Manna na drugiej, oraz wiadome - początkowo dające się złożyć na karb emocjonalnego stanu bohaterki, ale potem fabularnie kluczowe - ględzenie o miłości), niemniej jest to durne blockbusterzydło, tylko jakby wyjęte z innej epoki.
Owszem, sceny kosmiczne (w tym te z prawie-realistyczną czarną dziurą) wypadają zadowalająco (może poza finalnym lataniem zdezelowanym statkiem) i w istocie w ich powolnym, bezdźwięcznym, celebrowaniu widać wpływ Kubricka, ale już staczanie się Ziemi w ostry kryzys żywnościowy (i idący za nim odwrót od technologii) ukazany jest dość naiwnie. Widać też, że był to scenariusz pisany dla Spielberga, bo wylewa się z niego ckliwa familijność i emocjonalność, na pograniczu mimowolnej parodii stylu Stevena S. (zawierająca w dodatku kalki z otwarcia "Misji na Marsa"), a sposób w jaki protagonista komunikuje się przez czas z własną córką (i z samym sobą) ma coś w sobie z uboższej wersji kontaktowania się Obcych z wybrańcami w "Bliskich spotkaniach..." (pamiętaj, widzu, Nieznane wejdzie ci do domu!), przy czym niezbyt wiadomo dlaczego potężni postludzie z przyszłości narzucili praszczurowi taką formę stworzenia czasowej pętli, choć mieli znacznie potężniejsze narzędzia komunikacji (w końcu budowali do woli wormhole i artefakty-tesserakty). Nad częścią wyprawową filmu unosi się natomiast - mimo pozorowania powagi - klimat radosno-awanturniczy w stylu - góra! - "Milczącej gwiazdy" (która jednak zdaje się być bardziej serio).
Niemniej "Interstellar" jakby zyskał w moich oczach, odrobinkę. Ot, na tyle, by uznać, że jest tylko infantylny, choć ładny wizualnie, nie - nieoglądalny.

Q__


Q__


Q__


Q__

Drix dzieli się plotkami, że może być problem z powrotem "Interstellaru" w wersji IMAX, bo Paramount zniszczył oryginalne IMAXowe kopie tegoż filmu:
https://forums.boxofficetheory.com/topic/31569-the-box-office-buzz-tracking-and-pre-sale-thread/page/976/#comment-4713761

Q__


Q__


Q__