John Carter

Zaczęty przez Q__, 12 Lut 2024, 01:22

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

Kontynuacja z:
https://muzeum.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=3242&page=1

Nie wycofuję się z uprzedniej krytyki filmowego "Cartera", ale - mówcie co chcecie - lubię do niego wracać coraz częściej, choćby dla takich scen:
https://www.youtube.com/watch?v=M_Syil6SXpM
https://www.youtube.com/watch?v=C7ZeptdPPrU
(Choć robiąc to staram się wizualizować sobie w głowie wersję wierniejszą fabularnie książce - może z wyjątkiem wzmocnienia postaci Dejah, bo to w ekranizacji przypadło mi do gustu, nie gryząc się z orygjnalnym portretem tej bohaterki...)
Burroughsowska witalność i radość życia aż z niego bije. No i dobrze - choć powierzchownie - ilustruje jeden z bardziej kultowych światów SF.

ps. Skoro o świecie mowa - E.R.B., choć do kotleta pisał, to jednak geniusz był... Czego tam nie mamy - statki powietrzne, radioaktywne pociski, eksperymenty genetyczne, zaawansowane transplantacje, zlewanie się - z czasem - tzw. ras w jedno...

ps.2. Wycięta scena z filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=ZOsUhZHHsfE

Oraz video o boh. tyt.:
https://www.youtube.com/watch?v=USbb-XQ_93Q

Q__

John C. Wright o Carterze filmowym i powieściowym:
https://www.scifiwright.com/2012/03/a-reluctant-hero-of-mars/

I o marsjańskich zbrojach (a raczej ich braku):
https://www.scifiwright.com/2011/07/armor-on-mars/

Q__


Q__

#3

Q__


rs

To wracam do czytania Burroughsa. Najpierw Księżniczka z Marsa. Na plus autor próbuje dostosować narrację do tego co wiedziano o Marsie.  Stąd autor zastanawia się jak człowiek poruszałby się przy mniejszej grawitacji. Również zwierzęta są odmienne niż ludzkie.  Burroughs nie odtwarza ziemskiej biosfery ale próbuje wymyśleć ją na nowo, stąd brak ssaków. Kultura zielonych Marsjan przypomina wyobrażenia o dzikich w ówczesnej kulturze. Być może stąd nagość Marsjan. Inna sprawa, że czytelnikom (czyli głównie młodym chłopcom) mogłoby się podobać opisy: Była to dziewczyna, podobna w każdym szczególe do kobiet z Ziemi. W pierwszej chwili mnie nie zauważyła, ale gdy przekraczałem drzwi do budynku, który stać się miał jej wiezieniem, odwróciła głowę i jej oczy spotkały się z moimi. Miała bardzo piękną, owalną twarz o delikatnie rzeźbionych rysach, wielkie, błyszczące oczy i czarne jak węgiel włosy, ułożone w dziwny, a jednocześnie bardzo do niej pasujący sposób. Zaróżowione policzki i wspaniale ukształtowane usta pięknie kontrastowały ze skórą o lekko czerwonomiedzianym odcieniu. Podobnie jak prowadzące ją zielone Marsjanki nie nosiła żadnej odzieży, oprócz delikatnie wykonanych ozdób, ale żadna szata nie mogłaby bardziej podkreślić piękna jej doskonałej figury

co do obyczajów to słodkie: Marsjanie mają szczęście przynajmniej pod jednym względem – nie wiedzą co to zawodowy prawnik.
Z drugiej strony brak relacji między biologicznymi rodzicami a dziećmi może nie być przypadkowy, to ma pokazać obcość kultury. Opis wychowania zielonych Marsjan trochę przypomina ówczesne (i obecne w popkulturze) wyobrażenia o Spartanach.  Relacji między płodnością a długością życia Zielonych Marsjan przypomina żółwie, śmiertelność młodych była duża, czas życia zaś długi (choć nie tak jak u zielonych Marsjan) ale czy mimo wszystko nie powinna populacja zielonych wzrastać?





rs

Oczywiście  Burroughs jest niekonsekwentny. Z jednej strony na Marsie nie ma ssaków. Z drugiej są małpy i czerwoni Marsjanie, a księżniczka zaznacza, że życie na każdej planecie przy podobnej atmosferze przybiera podobną postać

Q__

Cytat: rs w 16 Kwi 2025, 11:26Na plus autor próbuje dostosować narrację do tego co wiedziano o Marsie.  Stąd autor zastanawia się jak człowiek poruszałby się przy mniejszej grawitacji. Również zwierzęta są odmienne niż ludzkie.

Tak, jak na autora ostentacyjnie wręcz nie traktującego swojej twórczości serio, Burooughs jest - a przynajmniej próbuje być - podejrzanie ;) solidnie naukowy ;).

Cytat: rs w 16 Kwi 2025, 11:26Kultura zielonych Marsjan przypomina wyobrażenia o dzikich w ówczesnej kulturze. Być może stąd nagość Marsjan.

Z drugiej strony - jak się dobrze zastanowić, Barsoom jest zasadniczo planetą postapo, z czego na upartego można wyciągać ponuro-katastroficzne wnioski, łagodzone jednak autorską apoteozą niezłomnego ludzkiego ducha. A Zieloni Marsjanie - że zaspoileruję, wrzucając informację z dalszych tomów - okazują się, mówiąc współcześnie, produktem geninżynierii (skądinąd i u Merritta takowe bywały, choć siłą rzeczy obaj panowie musieli być b. ogólnikowi w tym zakresie).

Cytat: rs w 16 Kwi 2025, 11:26Inna sprawa, że czytelnikom (czyli głównie młodym chłopcom) mogłoby się podobać opisy:

I stąd chyba do dziś SF-owe humanoidy - najpierw komiksowe, z Supermanem na czele, potem Trekowe i pokrewne.

Cytat: rs w 17 Kwi 2025, 09:23Oczywiście  Burroughs jest niekonsekwentny. Z jednej strony na Marsie nie ma ssaków. Z drugiej są małpy i czerwoni Marsjanie, a księżniczka zaznacza, że życie na każdej planecie przy podobnej atmosferze przybiera podobną postać

Co zabawne i tego echa znajdziemy do dziś (a przynajmniej b. niedawnego wczoraj) - kłania się "Avatar". Z jednej strony b. pomysłowo wykoncypowany ekosystem Pandory, solidnie odmienny od naszego. Z drugiej - humanoidalni do bólu Na'vi.

rs

John Carter nie zwraca uwagi na piersi Dejah Thoris. Nie zauważa też ich braku, więc raczej je ma. A mimo to ssaków nie ma (poza białymi małpami). Z rzeczy, które nie pamiętałem z lektury Ksieżniczki to wspomnienie we wstępie o nie starzeniu się Johna Cartera:
Jestem bardzo starym człowiekiem – sam nie wiem ile mam lat. Być może sto, może więcej. Nie potrafię, powiedzieć, gdyż nigdy nie starzałem się tak, jak inni ludzie. Nie pamiętam również swego dzieciństwa. Jak daleko sięgnę pamięcią zawsze byłem mężczyzną lat około trzydziestu. Wyglądam dzisiaj tak, jak wyglądałem czterdzieści i więcej lat temu, a mimo to wiem, że nie będę żył wiecznie, że któregoś dnia przyjdzie po mnie śmierć, ta prawdziwa, po której już się nie zmartwychwstaje.

Wydawało mi się, że opis w fabryce powietrza jest dłuższy, ale nie pamiętałem go. Generalnie zakończenie po pokonaniu Zodangańczyków jest bardzo skrótowe, więcej niż skrótowe

Q__

#9
Cytat: rs w 22 Kwi 2025, 22:06John Carter nie zwraca uwagi na piersi Dejah Thoris. Nie zauważa też ich braku, więc raczej je ma.

Na wszelkich znanych ilustracjach ma ;).

Cytat: rs w 22 Kwi 2025, 22:06A mimo to ssaków nie ma (poza białymi małpami).

Może to być konwergencja funkcji/budowy przy odmiennym pochodzeniu. Znamy w końcu schemat ryba - ichtiozaur - waleń z jednej strony, a z drugiej - karmiące mlekiem pająki.


Cytat: rs w 22 Kwi 2025, 22:06wspomnienie we wstępie o nie starzeniu się Johna Cartera:

Które znów mogło być inspiracją dla Amberów i Highlanderów ;). Oraz Flintów ;).

rs

Bogowie Marsa zaczynają się prawie jak powinien film Hitchocka - od bomby czyli Johna Cartera, który wrócił na Barsoom nad rzekę Iss, dolinę Dor i poznajemy i ich tajemnicę Thernów. Tyle, że wiemy że Carterowi krzywda się nie stanie

Q__

Cytat: rs w 23 Kwi 2025, 11:00Tyle, że wiemy że Carterowi krzywda się nie stanie

Taki urok klasycznej fantastyki awanturniczej ;).

rs

Z drugiej strony rzadko, który główny bohater ginie w filmie. Trzeba oddać, że Burroughs zamiast odcinać kupony jednak wprowadza nowy motyw. Wracają starzy bohaterowie, ale pojawiają się nowe postacie, oraz nowi przeciwnicy

Q__

#13
Tak, był bardzo kreatywny. Zresztą poczekaj co się wydarzy gdy - w kolejnych tomach - E.R.B. wysunie na pierwszy plan Thuvię i dzieciaki Cartera z Dejah ;).
Skądinąd takie częściowe postapo jest b. wygodne dla autora - można wprowadzać coraz to nowe enklawy cywilizacji, każdorazowo rządzące się nieco innymi regułami (co skopiowali potem twórcy animowanego Thundarra np.), gdzie jednocześnie drogę między tymi enklawami da się pokonać dość szybko (przynajmniej jeśli się jest nieustraszonym herosem), bo coś tam jednak z dawnych technologii zostało. Tak to można mieć zarazem fabularne zalety przedglobalizacyjnej przeszłości, i teraźniejszości/przyszłości.
Inna sprawa, że same fabuły są schematyczne. Twórcza kreatywność stanowi w nich tylko wstęp do b. przewidywalnego zabili-go-i-uciekł.

rs

Dotarłem do wytłumaczenia ewolucji na Barsoom - przynajmniej według czarnych ludzi. Pierwsza myśl, że ponad 30 mln lat to trochę mało jak na ewolucje. Potem przypomniałem sobie, że powieść została napisana w 1913 roku. Z jednej strony Charles Lyell, czy lord Kelvin na kilkadziesiąt milionów lat (Kelvin 20-40 mln lat). Z drugiej już w 1907 roku Bertram Botwood szacował wiek Ziemi na 2,2 mld lat. Rozważania Botwooda nie były traktowane początkowo serio. Tak więc ponad 30 mln lat ewolucji na Barsoom nie wydaje się się w tym czasie zbyt niską liczbą.
W każdym razie dziwaczna i inna ewolucja na Barsoom jest na plus pomysłów autora, który nie powtarza życia na Ziemi tworząc ekosystem swojej planety