Chryzogon

Zaczęty przez Smok.Eustachy, 22 Wrz 2024, 01:48

Poprzedni wątek - Następny wątek

Smok.Eustachy

Oto rozpoczynam pracę literacką mą, dziejącą się w Enversum:

Chorąży podchorąży Kulił wciskał się w fotel kutra Ver Der Majerr leniwie obserwując kadłub macierzystego krążownika rozpoznawczego ,,Chryzogon" doskonale widoczny poprzez przeszklenie przedniego kokpitu. Trzy dni temu ostrzelał on z turbolaserów instalacje rebelianckie w układzie GVC-1423, co miało przechylić szalę. Takim wyznaniem oświecił załogę główny oficer rozpoznawczy komandor nadporucznik Jason Nielde: ,,Zniszczenie wrogich instalacji w układzie GVC-1423 pozwoli nam przegrupować siły i środki, przybliżając nieuchronny moment zdławienia tych pokurczy"
- Chuja tam zniszczą – Kulił nieoczekiwanie dla siebie się zirytował – strzały dotrą do celu za trzy tygodnie i dobrze będzie, jak trafią w planetę. O trafieniu w konkretny obiekt mowy nawet nie ma. Wszystko to humbug i działanie pozorowane. Dowódca eskadry, młodszy kontradmirał sztabowy Zigfid Lejzłap chce mieć kolejną akcję bojową zaliczoną. Aspiruje on do tytułu dowódcy pancernopokładowego, wysłał zatem ,,Chryzogona" na nic nie znaczącą misję. Misja ta będzie za to świetnie wyglądać w papierach: zniszczenia ogromne, strat własnych zero.
Po ostrzale krążownik zmieniał kilkukrotnie wszelakie kursy, po czym przeszedł w tryb zeroemisyjny, otaczając się wszelakimi polami siłowymi i wygaszając napęd. Dodatkowo co jakiś czas wyrzucali w przestrzeń boję demaskującą: porazić ona miała ewentualny pościg eksplozją wodorową. Tak czy inaczej zniszczenie boi wywoła eksplozję, która przestrzeże o pościgu. O właściwym celu misji chorążego pchor. poinformował sam kmdr. nadpor.  Nielde na odprawie. Całą sześcioosobową załogę poinformował:
- Sztab Najwyższy otrzymał informacje o prawdopodobieństwie zlokalizowania opuszczonych instalacji Vermilionów. Instalacje te, jak to instalacje Vermilionów, nie leżą w żadnym układzie, tylko w pustej przestrzeni międzygwiezdnej. Waszym zadaniem jest rozpoznać i przygotować eksplorację owych baz, które znajdują się Bóg jeden wie gdzie. Dowódcą jest porucznik Ciesej, start za 40 minut. Wynik wojny zależy od was.
Tymczasem chor. pchor. Kulił snuł niewesołe refleksje:
- Wynik zależy od nas, ciekawe zatem czemu wysyłają jeden kuter i 6 ludzi. Widocznie nie są wcale tacy pewni, czy instalacje są opuszczone? Jak nas Vermilliony wykończą to będą wiedzieć.
Wtem śluza otwarła się i do środka został wkopany trzeci oficer rozpoznawczy ppor. Xiaminiak. Za nim wleciał jego skafander, czyli kombinezon biotechnologiczny. Każdy na pokładzie kutra powinien przebywać cały czas w skafandrze, który chronił przed promieniowaniem, dodatkowo stabilizował parametry biologiczne, pełnił funkcję skafandra próżniowego. Skafander podporucznika Xiaminiaka znajdował się jednak obok, a nie na. Sam Xiaminiak błędnym wzrokiem rozglądał się po kabinie, obserwując ciemne, rozgwieżdżone niebo widoczne przez okna i przeszklenia. Z jego ust wydobywał się cichy skowyt. Nigdzie nie było widać żadnego Słońca, żadnego silnego źródła promieniowania, nic co by wskazywało na układ słoneczny w pobliżu. Skowyt zamienił się w głośny wizg. Drugi pilot, sierżant Xolo wyciągnął skrzynkę astromeda i rzucił w stronę Kuliła. Ta trafiła jednak w głowę Xiaminiaka, który bezwładnie runął na podłogę. Wizg przerodził się w charkot, a palce u rąk zaciskały się i prostowały w bezmyślnej konwulsji. Kapitan kutra, porucznik Vimarr odgadł myśli Kuliła:
- Widzisz, Kulił – powiedział – jednak jest nas siedmiu. Misja ma zatem ogromne znaczenie. Możemy startować.

****
Dowództwo, niewątpliwie wysokie, wiązało obecność Vermillionów z brązowym karłem, którego nikłe ślady promieniowania odkryła wyrafinowana aparatura badawcza ,,Chryzogona". Gdyby zamiast karła mieli do czynienia z jakimś gazowym olbrzymem, planetą skalistą albo planetką. Asteroidą – nie wpadliby na żaden trop. Znajdowali się na peryferiach galaktyki, najbliższa gwiazda znajdowała się w odległości 6 lat świetlnych. Vermilliony potrafiły wyszukiwać planety samotnie przemierzające pustkę i osiedlać się na nich. A ściślej przy nich, preferują bowiem one gazowe olbrzymy, stanowiące obfite źródło wodoru – paliwa dla reaktorów termojądrowych, zaopatrujących ich cywilizację w energię. Liczne księżyce otaczające taką planetę stanowiły źródło budulca i miejsce osiedlenia się. 
Taki tryb życia sprawiał, że Vermilliony same nie wiedziały za bardzo, gdzie się znajdują. I niewiele je to obchodziło. Co gorsza nie interesowały ich wszelakie imperia, które z natury rzeczy eksplorowały sektory położone w pobliżu słońc, łatwiejsze do rozpoznania i eksploracji, pełne planet w ekosferze. To wszystko Kulił wiedział dobrze, jako przyszły oficer rozpoznawczy. Ukończył gwiezdną podchorążówkę, promocje oficerską jednak wstrzymali. Otrzymał awans na chorążego, przytrzymali go jednak w szkole oficerskiej wraz z całym rocznikiem, co skutecznie zamroziło jego karierę wojskową. Eksploracja i badania naukowe – Flota nie potrzebowała takich specjalności. Przynajmniej tak myślało Najwyższe Dowództwo. Funkcję oficera naukowego zamieniono na oficera rozpoznawczego, który jednak nie był funkcyjnym wywiadu, ale odpowiadał za poszerzenie wiedzy, w tym za badania naukowe. Rozszerzeniem horyzontów się miał zajmować. To była specjalność Kuliła, z której był dumny, choć na kutrze najwyższym stopniem członkiem Korpusu Rozpoznania był ppor Xiaminiak. Obecnie siedział on nieruchomo w swoim fotelu i spał na prochach.
Pozostała część załogi to dwóch pilotów i dwóch podoficerów zwiadu w stopniach plutonowego. Ponieważ jednak lot kutrem zwiadowczym mógł trwać i dwa tygodnie, wymienność funkcji była pełna. Kulił potrafił dowodzić, pilotować, dowódca potrafił rozpoznawać, wszyscy mogli pełnić rolę mechanika pokładowego i medyka, wspomagani astromedami, komputerem pokładowym i automatami. Mieli też otrzymać wsparcie drugiego krążownika, ,,Uwertury", który jednak zawieruszył się gdzieś przy okazji przebazowania, a Kulił podejrzewał, że w ogóle nie został zbudowany. Drugi krążownik oznacza drugi kuter, a drugi kuter oznacza podwójne rozpoznanie.