20.000 mil podmorskiej żeglugi

Zaczęty przez Q__, 29 Lut 2024, 10:10

Poprzedni wątek - Następny wątek

Q__

Cytat: rs w 21 Sie 2024, 11:02Nie znalazłem informacji, aby William Harwar Parker był oficerem na Congressie.

Komodora, o którym wspominał Verne w congressowym kontekście, też między wymienionymi dowódcami w/w jednostki nie znalazłem...

rs

Zastanawiam się, czy z jednego pomiaru, Verne nie zrobił dwa. Sprawa jest o tyle ciekawa, że nasza geografia jest inna niż w XIX wieku. Dopiero poznawano świat. W efekcie na początku XIX wieku najwyższą górą miałby być szczyt w Andach. Przed 1852 rokiem uważano za najwyższy szczyt Ziemi Kanczendzongę. Podobnie przed rejsem Chellengera nie wiedziano o Rowie Mariańskim, a największą głębia znajdowała się na Atlantyku. Mapa drogowa świata była inna. Niby to oczywiste, ale jednak człowiek o tym zapomina

Q__

#32
Cytat: rs w 22 Sie 2024, 20:37Sprawa jest o tyle ciekawa, że nasza geografia jest inna niż w XIX wieku. Dopiero poznawano świat.

Zastanawiam się, czy nie to odpowiada za przygodowo-awanturniczy skręt SF, od którego nie uwolniła się ona do dziś mimo wszelkich wysiłków Lema. Podróży międzygwiezdnych nie dało się wówczas wyteoretyzować w sposób choćby najbardziej ogólnikowo sensowny, nawet z lotami wewnątrzukładowymi, i to najbliższymi - na Księżyc - był - jak widzieliśmy - kłopot. Jednocześnie wciąż było na Ziemi dość miejsc, w których dało się osadzić SFową akcję - bardziej naukową (Verne, Wells), lub bardziej fantastyczną (Merritt, Burroughs, Lovecraft), ale zanim się to uczyni, należało bohaterów (reprezentujących zachodnią cywilizację) jakoś tam doprowadzić, stąd komponent podróżniczy i właściwe dla literatury tego typu klisze.

Inna sprawa, że i to nieścisłe. Verne był już powszechnie znanym pisarzem, gdy May jeszcze siedział w więzieniu, i ledwo marzył o pisaniu, Salgari był małym dzieckiem, a Kipling dopiero się rodził. Więc J.V. nie przyjmował tych klisz z zewnątrz, a naznaczał nimi oba kształtowane przez siebie gatunki.
Poza tym, prawdę mówiąc, już wtedy dawało się osadzić SF w przyszłości ("Mellonta Tauta" Poego) czy w warunkach mniej egzotycznych (u samego Verne'a mamy Stahlstadt nie tak znów odległy od Essen Kruppów i France-Ville przywodzące na myśl eksperymenty Owena, Fouriera, ledwo wspomnianego Brzostowskiego, czy Williama Penna; fakt, oba na ziemi amerykańskiej, nie w Europie, zbudowane). No i zapomnieć nie można, że już wcześniejszy romantyzm w - bliższej lub dalszej - egzotyce się lubował (jak nie realia grecko-tureckie, to Mont Blanc, Okopy Świętej Trójcy nad Dniestrem, lub - by przy wczesnej SF pozostać - polarna rama fabuly "Frankensteina"). Może więc lepiej powiedzieć, że indywidualna wrażliwość autora z Nantes rodem zgrała się ze zbiorowymi gustami eksploracyjno-kolonialistycznej epoki, a potem tak już jakoś zostało...

rs

SF zawsze przestawiało idee dnia terażniejszego w kostiumie przyszłości. To dlatego sf tak szybko się starzeje. Staje się zbyt anachroniczne wobec tego co nadeszło. Do tego w sf dominuje fantastyka aerykańska i tamtejsze mity - krocząca granica, która zaczynała się w Apallachach, aby ostatecznie osiągnąć brzeg Pacyfiku, albo mit kolonii, która zbuntowała się przeciw metropolii. Ba czasami można nawet odnaleć brzemię białego człowieka, choc ów człowiek nie musi być biały, ani nie musi być człowiekiem.
W XIX wieku ne tylko poznawano świat, ale większość ludzi nigdy nie wyjeżdzało ze swojego kraju - chyba że emigrowano na inny kontynent dla poprawy swojego losu. Trzeba było mieć pieniądzę, aby podróżować, pieniądze nie wyobrażalne dla większości społeczeńtwa. Armia i marynarka były wyjątkami. Czasami podróże były projektem biznesowym, jak było to w przypadku Konopnickiej, która z jednej strony uciekała przed skandalem z córką, a z drugiej strony drukowała relacje ze swoich wypraw. Świat stawał się mały (co dobrze pokazuje Verne), ale większość mogła tylko o tym czytać. A literatury opodróżach było dużo, gdyż był na topopyt
 Równocześnie dla klasy średniej pojawiła się możliwość podróżowania. Pojawiły się pierwsze biura podróży, zaczęto drukować przewodniki, Ci co wędrowali przenosili to na papier. Nie tylko Konopnicka, ale też  Sienkiewicz w Listach z podróży do Ameryki, czy Dygasiński w Listach z Brazylii. Verne znalazł sposób jak opisywać dalekie kraje, w bardziej atrakcyjnej treści niż w zwykłych relacjach podróży.

Q__

#34
Cytat: rs w 24 Sie 2024, 00:17SF zawsze przestawiało idee dnia terażniejszego w kostiumie przyszłości.

Nie wiem czy zawsze (bo trafiają się jednak dzieła rzucające idee, które nigdy wcześniej nie padły), ale niewątpliwie b. często. Aczkolwiek można zastanawiać się, czy to co tworzyli Shelley, Poe (poza "Mellontą..."), Verne (poza "Paryżem..."), a i Wells nierzadko, dziać się miało w przyszłości, czy w nieznanych czytelnikom zakątkach teraźniejszości...

Cytat: rs w 24 Sie 2024, 00:17W XIX wieku ne tylko poznawano świat, ale większość ludzi nigdy nie wyjeżdzało ze swojego kraju - chyba że emigrowano na inny kontynent dla poprawy swojego losu. Trzeba było mieć pieniądzę, aby podróżować, pieniądze nie wyobrażalne dla większości społeczeńtwa. Armia i marynarka były wyjątkami.

To prawda, którą łatwo przeoczyć, obcując z literaturą podróżniczą, relacjami o okropieństwach (ale i pewnym romantyzmie) kolonializmu, wspomnianymi przez Ciebie listami/zapiskami z podróży, czy utworami z życia elit (które podróżowały jeśli miały taką chęć).

rs

A proposTajemniczej wyspy Verne`a. Przypuszcza się, że jedną z inspiracji mogły być wspomnienia Françoisa Édouarda Raynala. Tutaj podcast o jego feralnej podróży
https://youtu.be/rIPm-Mwk7cw?si=HzDNE8g3HdnuHhI_

Q__

Czyli skończyłeś "20 000 mil..." i wziąłeś się za "Tajemniczą..."? ;)

rs

Cytat: Q__ w 25 Sie 2024, 17:59Czyli skończyłeś "20 000 mil..." i wziąłeś się za "Tajemniczą..."? ;)

:) Tajemnicza wyspa jest zbyt mało fantastyczna, ale w końcu trzeba się za nią zabrać :)

"Pokazałem Conseil'owi na mapie Morza Śródziemnego miejsce, które zajmowała ta długa rafa podwodna.
— Z przeproszeniem mojego pana — zauważył Conseil — ta rafa jest prawdziwym
międzymorzem łączącym Europę z Afyką.
— Tak, mój chłopcze, — odpowiediałem — zamyka ona w zupełności Cieśninę Libijską; sondowania Smitha dowiodły, że dwa lądy były niegdyś połączone między Przylądkiem Boco a Przylądkiem Furina.
— Bardzo wierzę — rzekł Conseil.
— Powiem ci jeszcze — dodałem — że podobne rogatki istnieją między Gibraltarem
a Ceutą i w czasach geologicznych zupełnie zamykały Morze Śródziemne".

Tutaj Verne mnie bardzo zadziwił. O kryzysie messeńskim dowiedziono się w latach 50. XX wieku. Verne pisał zanim Wegener opublikował pracę o wędrówce kontynentów. Sądziłem, że rozważania dotyczące wysychania Morza Śródziemnego to XXwiek.
Tymczasem Niektórzy paleontolodzy francuscy i włoscy rozważali tymczasowe wysychanie Morza Śródziemnego w końcu XIX wieku. Na początku XX wieku takie idee były nadal szeroko rozpowszechnione, ale uważano je za wysoce spekulatywne. H. G. Wells, który w młodości studiował geologię, wykorzystał ten pomysł w swoim opowiadaniu The Grisly Folk.
Trzeba pamiętać, że w latach pięćdziesiątych XIX wieku Hugh Falconer opisał karłowate słonie z Malty i Sycylii. W każdym razie o tej pory nie sądziłem, aby przed połową XX wieku dyskutowano nad osuszeniem w przeszłości Morza Śródziemnego

Q__

Cytat: rs w 26 Sie 2024, 18:47Tajemnicza wyspa jest zbyt mało fantastyczna

Z drugiej strony: próba budowy cywilizacji od zera* (co prawda efemeryczna, bo w końcu bohaterowie do domu wrócili; wyspa, to nie inną planeta), czy może być lepszy temat dla SF? ;)

* Know-how, choć kluczowe, pominąwszy ;).

rs

Wstęp do Tajemniczej wyspy jest mało udany. Oblężenie Richmond, a właściwie bitwa pod Petersburgiem, trwała od lata 1864 do wiosny 1865. Na wtępie dowiadujemy się, że ucieczka miała miejsce 20 marca 1865 rok i trwała 5 dni. Rozbitkowie trafili na wyspę zanim rozpoczyna się akcja 20 000 mil podmorskiej żeglugi. Nab został wyzwolny przez Cyrusa Smitha. Tymczasem  Massachusetts zniosło niewolnictwo w swej konstytucji z roku 1780, 85 lat przed akcją powieści. Nab musiał być wyjątkowo stary (podobnie jak Cyrus Smith, może byli wampirami? :)), albo Verne popełnił prosty błąd.
Verne nie opisuje dlaczego balon nagle znalazł się nad Pacyfikiem. Przeleciał przez cały kontynent amerykański, a chcący wrócić do północy nie zrobili nic, aby to uczynić.

To prawda, że kolonizacja nowego i bezludnego lądu to temat częsty w sf.

"Fantastyczni bohaterowie Daniela Defoe lub Wyssa, Selkirk czy Raynalowie, których statki rozbiły się na Juan Fernandez lub na archipelagu Auckland"

Robinson trafił na wyspę bliską Wenezueli (handlował niewolnikami :)), Alexander Selkirk spędził na wyspie w archipelagu Juan Fernández 4 lata. Na marginesie mógłby krócej, ale ponieważ był Brytyjczykiem, to ukrywał się przed przybywającymi na wyspę Hiszpanami. Johann David Wyss napisał powieść Robinson szwajcarski, która zainspirowała twórców Zagubieni w kosmosie. O rozbitkach na Wyspie Auckland i François Édouard Raynalu zalinkowałem podcast wcześniej

Nawiązanie do definicji człowieka Platona i żartu Diogenesa (Diogenes Laertios, Żywoty sławnych filozofów, VI 40) urocze

Q__

Cytat: rs w 27 Sie 2024, 09:56Verne nie opisuje dlaczego balon nagle znalazł się nad Pacyfikiem. Przeleciał przez cały kontynent amerykański, a chcący wrócić do północy nie zrobili nic, aby to uczynić.

Tu można się zastanawiać, czy każąc tachionom rozpędzić bajorański jacht słoneczny, Bader i Echevarria (którekolwiek z nich to wymyśliło), nie inspirowali się aby Verne'm ;).

Cytat: rs w 27 Sie 2024, 09:56Diogenes Laertios, Żywoty sławnych filozofów

Nie tak dawno to sobie odświeżałem ;).

rs

Kapibara! Kapibary żyją w Ameryce Południowej od Kolumbii do Argentyny. Ich zasięg nie obejmuje Andów. Na wyspach Pacyfiku ich nie ma :)

rs

Verne nie zdaje sobię sprawy ze znaczenia Linii Vallace`a. Miesza zwierzęta z Ameryki Południowej i Australii. Nie rozumie, czemu kraina australijska różni się od orientalnej i tropikalnej. W efekcie na wyspie żyją zarówno koala, kangury, czy kolczatki jak jaguary, kapibary, mary. Zważywszy, że w tym czasie nie wiedziano jeszcze o tektonice płyt, to jednak autor winien zastanowić się jak ssaki z Ameryki Południowej i Australii dotarły na wyspę na Pacyfiku.

Problemem Tajemniczej wyspy jest fakt, że rozbitkom (lub kolonistom jak się nazwali) tak łatwo się przekształca wyspę. Nasuwa się porównanie do jednej z ksiąg Tytusa, Romka i Atomka :) jeśli się porówna relacje prawdziwych rozbitków to widać różnicę. Opis nadawania nazw geograficznych jest dosyć surrealistyczny

Q__

#43
Gdy mowa o stronie naukowej "Tajemniczej wyspy":
https://afternewton.wordpress.com/2014/07/01/demystifying-mystery-island/
https://www.volcanocafe.org/the-mystery-of-the-mysterious-island/

Cytat: rs w 27 Sie 2024, 22:53Verne nie zdaje sobię sprawy ze znaczenia Linii Vallace`a. Miesza zwierzęta z Ameryki Południowej i Australii. Nie rozumie, czemu kraina australijska różni się od orientalnej i tropikalnej. W efekcie na wyspie żyją zarówno koala, kangury, czy kolczatki jak jaguary, kapibary, mary.

Możliwe są opcje, iż Verne...
1. Nie wziął poprawki na to, że gatunki australijskie wyewoluowały w izolacji, a założył, że późniejsza Wyspa Lincolna leżała na pograniczu amerykańsko-australijskim, zanim się lądy od siebie oddzieliły. Stąd w tym - anachronicznym ewolucyjnie - ujęciu żyły tam gatunki z obu oddzielonych potem od siebie przez dryf grup.
2. Świadomość izolacji jako powodu odmienności ewolucyjnych ścieżek jednak miał, ale przyjął iż doszło - jakimś niesprecyzowanym sposobem - do migracji na W.L. z obu kierunków.

Cytat: rs w 27 Sie 2024, 22:53Nasuwa się porównanie do jednej z ksiąg Tytusa, Romka i Atomka :)

Księga X. Pamiętam, pamiętam ;).

rs

Walka o ogień Josepha Henri Honoré Boex i Séraphina Justina François Boex, czyli J.-H. Rosny została opublikowana w 1911 roku. Książka jest dosyć stara, ma ponad wiek. Trudno więc oceniać ją pod względem antropologii. Znane byli Neandertalczycy i H. Erectus. Człowiek z Piltdown (oszustwo, ale przez 40 lat uważano za peawdziwą skamieniałości) został właśnie ogłoszony i autorzy raczej jeszcze o nim nie wiedziali, kiedy pisali. Oczywiście w pamięci miałem film z1981 roku i trochę zaskoczyły mnie zmiany między powieścia a filmem. Część jest drugorzędna - pominięcie tygrysicy szablozębnej, która średnio pasowała. W Europie Smilodonty się nigdy nie pojawiły. Oczywiście owym tygrysem mogła być Homotherium, które przetrwało do ok. 30 tys. lat temu właśnie w Europie. To dobrze by korenspondowało z przewagą Lwa jaskiniowego nad owym tygrysem. Jest więcej gtunków ludzkich, z których część nie da się oczywiście przyporządkować do obecnie identyfikowanych gatunków. Różnce są zasadniczo dwie. Pierwsza główny bohater wyrusza po ogień gdyż chce zdobyć względy miejscowej członkini stada. Mamy tutaj tradycyjną opowieść o meżczyźnie, który wyrusza w quest, aby otrzymć to co chce. Jak Książe ratujący śnieżkę, Książe ratujący śpiącą królewnę, Perseusz, który ratuje Andromedę, czy Hana Solo, który ratuje Leię. Nie ratuje przedstawicielki H. Sapiens z rąk H. Heildebergensis jak to jest w filmie. Druga różnica dotyczy konfliktu w ramach plemienia, bohater i jego wspólpracownicy muszą pokonać łowców ze swojego plemienia